Gazeta ZSO nr II w Opolu

Numer 4/2017


Fizycy górą!

Dwóch braci o wspólnej pasji, dwa niespotykane talenty, jedenaście miesięcy wytężonej pracy i jeden wielki sukces – wygrana w Międzynarodowym Turnieju Młodych Fizyków w Singapurze. Ile trzeba poświęcić, by zrealizować cel? O to warto zapytać Filipa i Michała Kubackich – na pierwszy rzut oka zwykłych nastolatków, uczniów PLO nr 2 w Opolu.

Zacznijmy od początku. Skąd wziął się pomysł dołączenia do Klubu Naukowego Fenix? Jak się tam znaleźliście? .

F: Już od gimnazjum interesowała nas fizyka, przede wszystkim złożoność poszczególnych działów, wielowymiarowość i to, że wszystko, dosłownie wszystko, składa się w jedną, niesamowicie logiczną całość. Rodzice wiedzieli o naszej pasji i wspierali nas. To właśnie dzięki nim dowiedzieliśmy się o istnieniu w Polsce Turnieju Młodych Fizyków. Jednego dnia, tato wszedł, jak gdyby nigdy nic do mojego pokoju i rzucił parę słów o interesującej audycji, którą usłyszał w radiu. Dotyczyła ona badania stanów krystalicznych czekolady i dźwięków przez nią wydawanych, a więc skupiała się na ściśle życiowych tematach ugryzionych z zupełnie innej strony. To od razu do mnie przemówiło. .

A więc przez żołądek do serca? .

M: Dokładnie. Cała formuła turnieju wygląda w podobny sposób – nie wprowadza żadnych ograniczeń odnośnie zakresu badań, żadne z zadań nie ma jednego konkretnego rozwiązania i to od nas zależy, w jak zaawansowany sposób chcemy podejść do zagadnienia. .

F: Co więcej, zakres materiału wykracza poza podstawę programową liceum, która najzwyczajniej zaczęła nas w pewnym momencie nudzić. Potrzebowaliśmy nowych doznań, wyzwań, czegoś nieszablonowego, wyjścia poza sztywne ramy.. .

To znaczy, że wzięliście udział w Turnieju bez konsultacji z jakimkolwiek nauczycielem, całkowicie niezależnie? .

F: Zgadza się. Żaden nauczyciel nie posiadał wcześniejszego doświadczenia z konkursem, dlatego stwierdziliśmy, ze najlepiej będzie zwrócić się do prawdziwych ekspertów w tej dziedzinie – członków Klubu Naukowego Fenix. .

W jaki sposób dostaliście się do KNF? Musieliście przejść coś w rodzaju eliminacji? .

M: Eliminacji jako takich nie było. Do klubu de facto może należeć każdy, jednakże nie każdy jest w stanie wytrzymać narzucane tempo pracy, łączące się z uciążliwymi dojazdami do Warszawy – tam znajduje się siedziba klubu. Ostateczny skład drużyny wykrystalizował się z czasem; pozostali w niej najbardziej zdeterminowani i sumienni uczestnicy. .

Jak w takim razie wyglądają wasze spotkania? ? .

F: Zacznijmy może od tego, jak dokładnie wygląda samo miejsce, w którym znajduje się klub. Są to dwa pomieszczenia – jedno przeznaczone teoretycznie do ćwiczenia prezentacji, chociaż było ono jednocześnie nasza sypialnią, kuchnią, jadalnią, garażem i salą konferencyjną; a drugie – zapleczem technicznym, w którym trzymaliśmy cały potrzebny sprzęt. .

M: Jeśli chodzi o sam przebieg spotkań, wyglądało to głównie w ten sposób, że my, czyli uczniowie, sami musieliśmy mobilizować się do pracy nad zadaniami, przeprowadzać pomiary, przygotowywać prezentacje i formułować wnioski. Liderzy klubu monitorowali nasze działania, sugerowali możliwe rozwiązania problemów, służyli dobrą rada i zupką chińską w okresach klęski głodowej po wielogodzinnej pracy. .

Jak wiele czasu musieliście poświęcić na przygotowanie do konkursu? Czy potrafiliście znaleźć odpowiednio dużo czasu na szkole, życie towarzyskie i rodzinne? .

F: Niestety, wszystkie uroki nastoletniego życia musiały chwilowo zostać zepchnięte na dalszy plan. Fizyka pochłonęła nas całkowicie. Bycie członkiem drużyny Fenix nierozerwalnie związane jest z brakiem wolnego czasu, całkowitym oddaniem się turniejowi i niekończącą się nieobecnością w domu i w szkole. Ominęło nas wiele sprawdzianów, kartkówek, ale też imprez, uroczystości szkolnych czy rodzinnych. Kontakt utrzymywaliśmy tylko z najbliższymi i najbardziej wyrozumiałymi osobami, które zostały wtajemniczone w wygląd naszej pracy. .

A godzinowo? Jako zapaleni statystycy na pewno obliczyliście, ile czasu spędziliście nad zadankami. .

M: Nie sadzę, żeby ludzie w ogóle uwierzyli w tak ogromne liczby, ale przez te jedenaście miesięcy, średnio 6-7 godzin dziennie spędzaliśmy nad fizyką. Nie znaczy to jednak, że codziennie pracowaliśmy nad zadaniami. Przez to, że nie byliśmy cały czas w Warszawie, nasza praca nabierała znacznej intensyfikacji, kiedy już do stolicy przyjeżdżaliśmy. Zdarzały się okresy 30-godzinnej, nieprzerwanej pracy, zarwane noce stały się rutyną, nabyliśmy stosunkowo rzadką umiejętność spania na szkolnych krzesłach, na stojąco… .

F: A na sprawdziany uczyliśmy się wszędzie – w pociągu, w autobusie, w tramwaju, w metrze, w dzień i w nocy, niejednokrotnie na pięć minut przed lekcją. Było… ciężko. .

Czy z obecnej perspektywy, czas poświęcony turniejowi był wart wszystkich wyrzeczeń? Gdybyście mieli ponownie przystąpić do takiego konkursu, wiedząc już, ile pracy was czeka, zrobilibyście to? .

F: Biorąc pod uwagę wszystkie nowo nabyte umiejętności, doświadczenie, wiedzę i to, ile świata dzięki turniejowi było nam dane zobaczyć oraz jak wiele drzwi stoi teraz dla nas otworem, można stwierdzić, że było warto. Jestem pewien, że trud włożony w konkurs zaprocentuje w przyszłości, jeśli nie na gruncie stricte fizycznym, to na innych płaszczyznach życia codziennego. .

M: Trzeba pamiętać, że na turnieju się nie kończy, Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że było to dopiero wprowadzenie do ogromnego świata nauki, jak i zapowiedź czekających na nas dalszych wyzwań. Dla osób ciekawych i szukających nowych doznań, turniej jest przepustką do nieograniczonej i fascynującej rzeczywistości, z której istnienia często nie zdajemy sobie sprawy!


adres: PLO nr II
ul. Pułaskiego 3
45-048 Opole
tel. 077 45 422 86
fax 077 02 18 87
e-mail:
bez.tytulu@o2.pl
DTP
Łukasz Podstawa, Jakub Kaziszyn, Bartosz Rosiak, Mateusz Hurnik
Opiekun
mgr Lucyna Rudnik
Zespół redakcyjny
Patrycja Węgrzynowska, Aleksandra Grodzicka, Joanna Langer, Karolina Kapula, Franek Posacki, Paweł Moroz, Kamil Niesłony, Olga Porczyńska, Jula Żak